czwartek, 6 marca 2014

3. Co nowego?

Powiedziałam Filipowi, że jestem w ciąży. Ucieszył się jak dziecko. Stara się, na każdym kroku, traktuje mnie jak księżniczkę, znosi moje humory.
A ja jestem nieszczęśliwa.
Nadal nie oswoiłam się z tą myślą. Nic mi się nie chce. Wstawać z łóżka, chodzić do pracy, nawet z Nim spotykać. Nie wiem co robić.
Nie mogę tak dłużej... Nie dam rady na dłuższą metę.

piątek, 21 lutego 2014

2. Po wizycie. Wszystko już jasne.

Nadal szok. Niedowierzanie. Chyba jeszcze większe niż wczoraj. Wczoraj miałam nadzieję, że testy się myliły a pozytywny wynik - jest nieprawdziwy.
Teraz mamy pewność. Będziemy z Filipem - rodzicami.
Aaaaaaa!!!

Jestem w 8 tygodniu. Kropeczka którą widziałam na USG ma 15mm. Za 3 tygodnie - kolejna wizyta. Dziś została założona karta ciąży. Dostałam skierowanie na badanie krwi i moczu. Muszę zacząć łykać kwas foliowy. Trzeba zacząć jeść zdrowo, regularnie. I w ogóle jeść. A nie jak do tej pory. Jednego dnia nic. Innego tak się najem, że pękam. (Żeby tylko nudności i wymioty ustąpiły!) Koniec z papierosami... Ech.
Nie spodziewałam się tego za NIC! Myślałam, że w styczniu miałam okres, krótszy i bardziej skąpy niż zazwyczaj. Ale jednak okres. Teraz wiadomo, że okresem nie był. Tylko 3 dniowym plamieniem.
Nie wiem co zrobić. Co myśleć. Co z sobą począć. Miejsca nie mogę sobie znaleźć. Reaguję strasznie nerwowo. Gotuję obiad z dwóch dań. Wstawiłam dwie pralki prania. Byleby tylko jakoś odreagować, czymś się zająć. Jestem drażliwa. I zła jak osa. Rozmawialiśmy dziś przez całe 2 minuty, gdy jechał do pracy, po czym nie wytrzymał i się rozłączył. Wszystko we mnie dosłownie buzuje. Aż sama siebie mam dość.
Choćbym chciała wyłączyć myślenie - nie da się! Zastanawiam się w sumie cały czas, jak mu powiedzieć o ciąży. Wiem, że się ucieszy. Jakiś czas temu rozmawialiśmy i powiedział, że chciałby mieć już dziecko. Chciałby, żebyśmy mieli je razem.

Myślę, myślę, myślę. I nadal nic nie wiem. Muszę mu jakoś powiedzieć. Ale nie chcę walnąć mu tą informacją między oczy. Do czego byłabym zdolna.
Chyba muszę sama się uspokoić. Aby myśleć logicznie. Na chwilę obecną jestem zbyt emocjonalna.

Rośnie we mnie nowe życie. A ja jestem tak strasznie niepewna. Tego czego chcę, tego co będzie.
Przerasta mnie trochę zaistniała sytuacja - boję się przyszłości.


Lampa za bardzo mi błysnęła... no ale cóż... jest mi i tak wszystko jedno.

czwartek, 20 lutego 2014

1. Strach, szok, niedowierzanie.

Cześć. Pomysł na założenie bloga jest w tym przypadku bardzo spontaniczny, emocjonalny.
Owszem plan założenia bloga, był w mojej głowie od jakiegoś czasu. Chciałam założyć bloga modowego. Taki mały plan. Pasja którą chciałam się z Wami dzielić. Małe marzenie. Które zostało pokrzyżowane.
Muszę z siebie wylać to co we mnie siedzi. I nie tylko jednorazowo. Ale na dłuższą metę.
Będę potrzebowała tego miejsca.

Od 2 tygodni nie czułam się najlepiej. Bardzo słaba, rozdrażniona. Pojawiły się również problemy z żołądkiem. Po Walentynkach, myślałam, że zatrułam się drinkiem. Całą sobotę wymiotowałam. Ale w niedzielę nie było wcale lepiej. Taki stan do dziś się utrzymuje. Mogę jeść tylko określone produkty z bardzo wąskiej listy. Choć i tak po nich mnie cofa.
W poniedziałek zapaliłam ostatniego papierosa - po którym od razu pobiegłam do łazienki.
Piersi z nie małych, stały się jeszcze większe - twarde i strasznie bolące.

Zaczęłam zastanawiać się o co chodzi. Główkowałam. Główkowałam i w końcu doszłam do tego, że znacząco spóźnia mi się okres. Praktycznie 2 tygodnie.
Wczoraj zrobiłam test ciążowy. Dziś rano powtórzyłam. Dwukrotnie. Oczywiście z pierwszego moczu. Wszystkie trzy wyniki są... pozytywne.

Jestem w takim szoku, że nie wiem co się dzieje. Nutka radości się pojawiła. Ale jednak góruje strach. Nawet lekka histeria. Nie wiem co będzie jeśli to prawda.

Niby nie jestem nastolatką, mój mężczyzna również. Ja mam rocznikowo 25 lat. On 29. Ale jeszcze bez ślubu jesteśmy. Nie tak miało być. Nie tak planowałam.

Jutro idę do mojej Pani ginekolog. Praktycznie na chama wkręciłam się na wizytę w szpitalu. Oczywiście prywatną. Ale muszę mieć pewność.
Bo nie wiem co dalej będzie.
Póki co jestem na etapie niedowierzania i przy okazji jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów...